Sci-fi w gatunkach może kogoś zaskoczyć, bo nie ma tu żadnych futurystycznych elementów, jednakże film pokazuje alternatywną rzeczywistość. Podobnie jak w "Bronx Warriors", w "Jungleground" jest dzielnica bezprawia, do której policja zapuszcza się tylko incognito, ewentualnie kilkoma samochodami na raz, żeby posprzątać trupy w miejscach publicznych. W miejscu tym rządzą gangi. Ten główny nazywa się Ragnarockers i składa się z ludzi w strojach typowych dla subkultury punkrockowej i metalowej. Po nieudanej akcji policyjnej, Roddy Piper zostaje pojmany przez gang. Jego herszt Odyn (!) stwierdza, że zabicie naszego bohatera byłoby zbyt proste i zamiast tego zagrają w grę, która przypomina "Uciekiniera". Nasz bohater musi uciec z dzielnicy przed świtem i obronić się przed ścigającymi go członkami gangu. Ogólnie film mi się bardzo podobał. Akcji jest dużo. Roddy Piper w roli głównej wypada co najmniej sympatycznie. Trzeba jednak przymknąć oko na pewne luki fabularne (dlaczego główny bohater nie znajduje telefonu i nie dzwoni na policję?). Oglądałem z niesłabnącym zainteresowaniem.